Treść główna

„Widomie skryta” – O Edycie Stein, s. Immakulacie Adamskiej oraz ich wpływie na swoje życie pisze prof. Anna Grzegorczyk

O Edycie Stein, s. Immakulacie Adamskiej oraz ich wpływie na swoje życie pisze prof. Anna Grzegorczyk – dyrektor Centrum Badań im. Edyty Stein działającego przy Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

          Na krótko przed śmiercią s. Immakulaty Adamskiej, tłumaczki i znawczyni myśli św. Edyty Stein, w roku 2007, ukazało się w prasie świadectwo o jej wielkiej intelektualnej zażyłości i przyjaźni ze św. Teresą Benedyktą od Krzyża – Edytą Stein. Ukazało się też moje świadectwo o przemożnym wpływie Edyty Stein na moje życie; na podejmowane w nim wybory, na zmianę światopoglądowej i naukowej opcji i na konkretne życiowe decyzje. Tej z kolei zażyłości i przy jaźni z Edytą Stein uczyła mnie sama s. Immakulata.

          – „By stać się prawdziwą, miłość zawsze musi być oddaniem się. W miłości osiąga się najwyższą pełnię życia”. – Ta myśl, stanowiąca istotę mego świadectwa, zawiera całościowe przesłanie płynące z pism i życia Edyty. Jest też myślą wdrożoną w twórczość i życie s. Immakulaty. To przesłanie przyciągnęło też mnie do obu postaci – i do Boga.

-Różne były ich drogi prowadzące za karmelitańską kratę, połączyło natomiast to przesłanie i życie w miłości. Co tak wielkiego zawiera się w miłości, że formuje ona nie tylko życie świeckich, ale pogłębia się wraz z przekraczaniem jej naturalnego i ludzkiego zarazem wymiaru? Prawda, pełnia, oddanie – te atrybuty miłości, wydobyte przez s. Immakulatę w dziele i drodze życia Edyty, są istotowo związane z miłością jako najwyższą wartością, która łączy człowieka z człowiekiem, człowieka z Bogiem, a Boga z Jego stworzeniem. Tak pojęta miłość przenika Boski plan stworzenia, jest fundamentem świata i życia. Tę kwestię s. Immakulata analizowała tak często, że można się zastanawiać, czy ta wielokroć powtarzana prawda ewangeliczna nie stała się przez to banalna.

Zapewne można by tak stwierdzić, gdyby oddzielić ją od paradoksalnego faktu, który zaistniał na początku naszej ery – ukrzyżowania Chrystusa w pełnym oddaniu się za zbawienie ludzkości; gdyby oddzielić je też od drogi krzyża św. Edyty Stein świadomie podejmującej ofiarę całopalną za naród żydowski i od karmelitańskiej drogi życia s. Immakulaty służącej mądrym sercem i piórem tysiącom ludzi.

Można odkryć myślenie samej Edyty Stein w jej pismach poświęconych Teresie z Avila, Elżbiecie Turyńskiej, Janowi od Krzyża, Tomaszowi z Akwinu. Można odkryć s. Immakulatę skrytą za Edytą Stein. Wyznanie s. Immakulaty: „często powracam do rozdziału (…), w którym omawiając wnętrze duszy autorka mówi o < ja > osobowym, które tylko tam  rozporządza  całą skupioną siłą duszy i może nią swobodnie <dysponować>” odsłania nam zarówno jej pełen życzliwości i otwartości rys osobowy, jak i włączenie się od początku dojrzałego życia, tuż po studiach, w życie zakonne, a wraz z nim w etos powołania karmelitanki, w jego obyczajowość i wartości.

E. Stein kroczy inną drogą. Jej osobowość od dziecka daleka jest od pokory, a filozofia, której się poświęca, i w której odnosi sukcesy kształtuje w niej pewność siebie i intelektualną zarozumiałość, a nawet próżność. Różnice osobowe i odmienność dróg życiowych obu – tak ważnych dla mnie – postaci zostają zatarte i przemienione właśnie przez etos powołania karmelitanki. Dlatego zapewne s. Immakulata często cytowała znamienne słowa Edyty Stein i nimi podbudowywała swe duchowe rady: „Zmieniło się zupełnie moje ustosunkowanie do ludzi i siebie samej. Nie zależało mi, jak ongiś na tym, by zawsze mieć rację i w każdym przypadku <pokonać> przeciwnika. Pozostała mi wprawdzie bystrość w dostrzeganiu słabości drugich, jednak nie wykorzystywałam już jej, aby ranić bliźnich w najczulsze miejsca, lecz raczej starałam się ich oszczędzać. (…) Przekonałam się bowiem, że tylko wyjątkowo ludzie poprawiają się z błędów, gdy mówi się <słowa prawdy>; pomaga to jedynie wówczas, gdy sami na serio pragną być lepszymi i upoważniają nas do takiej krytyki” . W tych słowach Edyty Stein, skrywa się właśnie s. Immakulata, ale i każda karmelitanka. Różne drogi prowadzą Edytę Stein i s. Immakulatę w to samo miejsce: do siebie samej, do głębi swej duszy, gdzie mieszka Bóg i „działa z większą siłą niż cały świat. I doświadcza się tam wdarcia nowego, potężnego, wyższego życia – życia nadprzyrodzonego, boskiego”. Nie dziwi zatem, że Edyta Stein analizuje wnikliwie Twierdzę wewnętrzną Teresy z Avila, a s. Immakulata Twierdzę duchową Edyty Stein. Ich karmelitańskie zbliżanie się do siebie wiedzie przez świętość, która dla obu jest największym i najbardziej prawdziwym powołaniem człowieka. Edyta Stein na temat świętości wypowie się wprost pisząc o Katarzynie z Sieny, Brygidzie Szwedzkiej i Elżbiecie Turyńskiej, proroczo mówiąc o drodze, po której kroczą wybrani przez Boga, bowiem wiemy, że po stuleciach do tych współpatronek Europy dołączy i ona. Edyta pisze: „i tak przez setki lat powtarza się historia. Trwające na cichej rozmowie z Bogiem dusze mu poświęcone wpływają na bieg wypadków w historii Kościoła, odnawiając oblicze ziemi”. Komentując poglądy Edyty Stein na temat omawianych przez nią świętych, s. Immakuata napisze: „Życie świętych najlepiej odczytują święci, gdyż doskonale rozumieją działanie łaski w człowieku. Ci natomiast, którzy jej nie doświadczyli, stoją zakłopotani, a nawet zgorszeni ich pozornie szaloną i ekstrawagancką postawą, inspirowaną przecież przez ducha Świętego, który prowadzi każdego jego jedyną i niepowtarzalną drogą”. Świętość człowieka, jego otwarcie się na nią jest czymś szczególnie tajemniczym. Dokonuje się ono nie bez łaski Boga, ale i dzięki wysiłkowi człowieka. Jeśli – jak uważa prof. Władysław Stróżewski – „Świętość człowieka świętego przenika jego istnienie, jego zachowanie, jego czyny, promieniując niejako na wszystko, co stanowi jego bliższe, a nawet dalsze otoczenie”, to E. Stein i s. Immakulata taką świętością są przeniknięte.

Jeśli Edyta Stein żyła „trzymając za rękę Pana Boga”, to w łańcuchu świętych s. Immakulata, skryta w dziele Edyty Stein, siedząca setki godzin w rozmównicy za kratą podpierała duchowymi radami słabe, błądzące dusze, pisząc tysiące listów i dziesiątki książek na pożytek wielu. Edyta Stein wskazywała na wagę modlitewnego życia jako „cichej rozmowy z Panem”. Ostatnie chwile życia s. Immakulaty, 23 lipca 2007 roku zatrzymały się na psalmie: „Ciebie pragniemy wysławiać na wieki, / Boże jedyny w Trójcy Przenajświętszej; /Ciebie niech wielbi nasz duch mocną wiarą, / Usta zaś pieśnią. Amen”.

Odnalezione śluby s. Immakulaty z 1955 roku, proroczo te ostatnie ziemskie jej chwile zapowiadają: „[…] ślubuję Trójcy Przenajświętszej, że będę starała się o sobie zapomnieć, a wszystkie moje wysiłki skieruję na to, aby życie moje przez Chrystusa z Nim i w Nim było jedną, nieustanną Mszą św.“.

Edyta Stein i s. Immakulata – obie, skrywające się za naśladowanymi postaciami, wzrastały w miłości dzięki karmelitańskiej regule; wzrastały w niej dla Boga i dla nas, i dla mnie, dzięki rozmaitym splotom życiowych okoliczności. Obie naturalne w „chodzeniu w Świetle“, uczyły łączności tego co codzienne, z tym co nadprzyrodzone.

Edyta Stein i s. Immakulata są bez wątpienia znakiem dla naszych czasów, które utraciły fundament dla sensownego życia. Stąd i dla wszystkich poszukujących go ponownie ich twórczość i promieniowanie osobowe stanowić mogą niezawodny drogowskaz. Myśli obu filozofek i karmelitanek, które zawarłam w tej wypowiedzi prowadziły mnie i nadal prowadzą w chwilach życiowo łatwych i tych, które są trudne, które obarczone są „krzyżem“. Na temat drogi człowieka, jej pokonywania, celu, ku któremu zmierza, nie mam od siebie nic więcej do powiedzenia. W ich twórczości i życiu są „cudowne słowa poczęte z Ducha o mocy ognia“. „Ileż razy ten ogień wzruszył w moim sercu oczyszczający pożar, ile świateł rzucił na samo słowo“, które udało mi się napisać i wcielić w życie. Dziękuję Bogu za duchowe prowadzenie E. Stein i s. Immakulaty, któremu staram się być wierna.