Treść główna

Cud. Czy wstawiennictwo ofiary Auschwitz uratowało życie Benedykty?

Czy wstawiennictwo ofiary Auschwitz uratowało życie Benedykty?

Teresa Benedykta McCarthy jest szczęśliwą, zdrową, małą dwulatką o imieniu żydowskiej zakonnicy, karmelitanki zabitej w Auschwitz przez nazistów w 1942 roku. Kilka tygodni temu Benedyka była dosłownie u progu śmierci z powodu przypadkowego zatrucia. Wiele osób znających dziecko, w tym opiekujący się nim lekarze i pielęgniarki, uważają, że ​​całkowite i fenomenalne wyzdrowienie to cud. Jej rodzina i tłum przyjaciół, którzy modlili się o uzdrowienie, są przekonani, że Benedykta dzisiaj żyje dzięki wstawiennictwu bł. Teresy Benedykty od Krzyża (Edyty Stein), która 1 maja została beatyfikowana przez papieża Jana Pawła II w Kolonii, w Niemczech.

Opinia – Idzie chwała Boża          

Dla tych, którzy znają o. Emmanuela Charlsa McCarthy i jego rodzinę, wydaje się oczywiste, że błogosławiona Teresa Benedykta od Krzyża (Edyta Stein) rzeczywiście wstawiła się do Boga w imieniu jej małej imienniczki, gdy dwuletnia Teresa Benedykta McCarthy była na granicy życia i śmierci kilka tygodni wcześniej.

Związek rodziny McCarthy z Edytą Stein – kandydatką Kościoła katolickiego do kanonizacji – sięga kilku lat wstecz. Już na początku lat osiemdziesiątych ojciec McCarthy (którego pisma były wielokrotnie prezentowane w Church World  po raz pierwszy zaczął łączyć Edytę Stein z ruchem pokojowym.

Jak wielu naszych czytelników wie, ksiądz katolicki (obrządku melchickiego) poświęcił swoje życie prawie wyłącznie na rzecz szerzenia chrześcijańskiego pokoju niestosowania przemocy. W lipcu każdego roku podejmuje 40-dniowy post od pokarmów stałych, a jego zakończenie zbiega się z rocznicą zrzucenia bomby atomowej na Nagasaki – 9 sierpnia 1945 roku. Trzy lata wcześniej –  9 sierpnia 1942 roku –  Edyta Stein zginęła w komorze gazowej w Auschwitz. Ksiądz McCarthy jako pierwszy zaczął kojarzyć to wydarzenie z dynamiką Katolickiego Ruchu na rzecz Pokoju (Catholic Peace Movement).

W tamtych czasach wydawało się, że tylko nieliczni „weterani” w ruchu pokojowym – Gordon Zahn, Eileen Egan i Dan Berrigan –  wiedzieli, kim jest Edyta Stein (s. Teresa Benedykta od Krzyża). „Doświadczyliśmy jej świętości na długo przed oficjalnym ogłoszeniem tej prawdy” – według księdza McCarthy’ego – „dlatego nazwaliśmy naszą najmłodszą Teresę Benedyktę jej imieniem. Edyta Stein po wstąpieniu do karmelitanek zawsze mówiła o sobie Benedykta. To był szczególny prezent, kiedy zdaliśmy sobie sprawę z tego, że nasza Benedykta urodziła się 8 sierpnia o godzinie 20:15, biorąc pod uwagę różnicę czasu, było to tak naprawdę 9 sierpnia, godzina 2:15 czasu Auschwitz”.

Było więc rzeczą oczywistą, że kiedy mała Benedykta McCarthy umierała w szpitalu w Bostonie (Massachusetts General Hospital) z powodu przypadkowego zatrucia, jej rodzina i przyjaciele skierowali swoje modlitwy do błogosławionej Benedykty, aby wstawiła się u Boga w imieniu jej imienniczki, która została powierzona jej szczególnej opiece.

Kiedy dziecko, którego śmierci spodziewali się prawie wszyscy, doznało całkowitego i bezprecedensowego uzdrowienia, lekarze i pielęgniarki byli podobno oszołomieni. „To cud” – powiedzieli matce Benedykty, Marii McCarthy.

Ksiądz McCarthy nie miał cienia wątpliwości: „To cud!”.

Rozradowani rodzice zbierają całą dokumentację medyczną i zeznania, które przekażą wspólnocie karmelitańskiej, wspierającej proces kanonizacyjny Edyty Stein. Ekscytujący jest również tłum przyjaciół księdza, który modlił się żarliwie do błogosławionej Teresy Benedykty, podczas gdy jej mała imienniczka unosiła się między życiem a śmiercią, błagając ofiarę Auschwitz o wstawiennictwo u Boga, o uzdrowienie. W stanie Maine linie telefoniczne były zajęte, ponieważ wezwanie do modlitwy do Edyty Stein było przekazywane z jednej społeczności do drugiej.

Wszyscy cieszymy się z rodziną McCarthy, gdy patrzymy na piękne zdjęcia w pełni zdrowej Teresy Benedykty McCarthy w tym numerze. Zdjęcia zostały zrobione przez Boba Baldwina kilka dni temu w domu rodziny McCarthy w Brockton w stanie Massachusetts.

Wszyscy razem z ojcem Emmanuelem McCarthym głosimy: „Idzie chwała Boża!”.

Henry Gosselin

„Cud”

Czy wstawiennictwo ofiary Auschwitz uratowało życie Benedykcie?

Teresa Benedykta McCarthy jest szczęśliwą, zdrową małą dwulatką o imieniu żydowskiej zakonnicy, karmelitanki zabitej w Auschwitz przez nazistów w 1942 roku. Wielu, którzy znają dziecko, wierzy, że żyje dzisiaj dzięki wstawiennictwu jej imienniczki.

Ojciec dziewczynki, Emmanuel Charles McCarthy, jest katolickim księdzem obrządku melchickiego, który pozwala na wyświęcanie żonatych mężczyzn. 1 maja ubiegłego roku, tego samego dnia, w którym siostra karmelitanka Teresa Benedykta była beatyfikowana w Kolonii, o. McCarthy przybył do Newcastle, aby poprowadzić warsztaty z teologii chrześcijańskiego niestosowania przemocy.

Niewiele z ponad 50 osób, które uczestniczyły w konferencjach księdza McCarthy’ego w centrum parafialnym św. Patryka, zdawało sobie sprawę, że zaledwie kilka tygodni temu najmłodsza córka księdza była bliska śmierci, jej wątroba i nerki ledwo funkcjonowały, ponieważ przypadkowo się zatruła.

Ojciec McCarthy nie powiedział uczestnikom rekolekcji o  tragicznej sytuacji, ale zapytany o to przez reportera zgodził się na rozmowę.

W ostatni piątek

Wszystko zaczęło się w ostatni piątek wieczorem. Ojciec McCarthy i jego żona Mary wracali do domu z tygodniowych rekolekcji – po raz pierwszy od 20 lat wyjechali razem bez swoich 13 dzieci.

Chcieli wrócić do domu, do Brockton w stanie Massachusetts na czas, aby zabrać dzieci i pojechać z nimi na „Grotonwood Weekend”, zjazd organizowany każdej wiosny przez Needham Grupa Pokoju i Sprawiedliwości (Needham Peace and Justice Group), do której McCarthy’owie należeli. Nie byli na zeszłorocznym zjeździe, ponieważ w wieczór otwarcia Maria rodziła ich trzynaste dziecko, Anandę, która zmarła tej samej nocy.

Okazało się, że i w 1987 roku McCarthy’m również nie było dane  tam dotrzeć. Wrócili około godziny 20:00. „Nawet nie doszliśmy do drzwi, kiedy dwoje dzieci wybiegło na ulicę” – mówi ojciec McCarthy. „Powiedziały nam, że Benedykta jest w szpitalu w konwulsjach”.

Żadne z dzieci McCarthych – w tym dwoje najstarszych, które były w domu w czasie wolnym od zajęć na Uniwersytecie Notre Dame – nie wiedziało, co i jak stało się z Benedyktą. Powiedziały rodzicom, że została zabrana do miejscowego szpitala, kiedy zaczęła „zachowywać się dziwnie”.

McCarthy’owie w pośpiechu udali się do szpitala, przybywając mniej więcej w tym samym czasie, gdy lekarze ustalili, że Benedykta zjadła dużą ilość Tylenolu – dawkę około „16 razy przekraczającą granicę toksyczności”, jak im powiedziano.

„W tym momencie” – mówi ojciec McCarthy, nie do końca do mnie dotarło „co oznaczało 16-krotne przekroczenie dawki  toksyczności…”. Na pierwszy rzut oka wyglądała dobrze, ale była bardzo, bardzo senna – lecz nie mogła zasnąć – a jej oczy były jakby  nieskoordynowane. Terminologia medyczna oznaczała, że Benedykta połknęła równowartość 16 śmiertelnych dawek leku.

Modlili się o uzdrowienie

„Rozpoznała nas, ale niezupełnie” – wspomina ojciec McCarthy. „Modliliśmy się tam o uzdrowienie, namaściłem ją, dając jej Sakrament Chorych”.

Lekarz wyjaśnił, że szpital nie jest w stanie poradzić sobie z tak ekstremalnym zatruciem i wezwał karetkę, która zabrała ją do Massachusetts General w Bostonie. McCarthy’owie chcieli jechać karetką, ale powiedziano im, że nie mogą.

Ruszyli za ambulansem swoim samochodem, ale nagle przestał działać prawidłowo – nie chciał wrzucić pierwszego biegu. Zamiast próbować przejechać 30-milową podróż na niskim biegu, pojechali do domu po swoją furgonetkę, której niestety nie udało się uruchomić.

Wtedy zdawało się, że świat się wali. „Weszliśmy do domu i powiedzieliśmy dzieciom, że Benedykta jest bardzo, bardzo chora i że powinny razem odmawiać różaniec, podczas gdy my będziemy jechać samochodem do szpitala” – mówi ojciec McCarthy. Potem McCarthy’owie wrócili do samochodu i na niskim biegu ruszyli do Bostonu.

Kiedy w końcu dotarli do Benedykty, na oddział intensywnej terapii pediatrycznej w Massachusetts General, wyglądała na oszołomioną, ale ojciec McCarthy nie zdawał sobie jeszcze sprawy, jak poważna była sytuacja.

„Wiedziałem, że to poważna sprawa, ale byliśmy w Massachusetts General – jednym z najlepszych szpitali na świecie – oni się nią zajmą.

Najbardziej krytyczny stan

„Wtedy wszedł lekarz i powiedział coś w stylu: «Będę z tobą szczery; to dziecko jest w najbardziej krytycznym stanie, jaki można sobie wyobrazić»”.

„Myślę, że wtedy zaczęło do mnie docierać w jakim jest stanie. Jej wątroba była pięć razy większa od normalnej. W ciągu nocy przeprowadzali różne testy. Wyniki badań były od początku złe, i ciągle się pogarszały. Czułem że zaczyna się dziać coś strasznego”.

McCarthy’owie spędzili w szpitalu bezsenną noc. Przez większość czasu Benedykta była nieprzytomna. „Ilekroć się budziła, bała się i chciała wyjść” – wspomina ojciec McCarthy. Rano został w szpitalu, a  jego żona Mary wróciła do domu, do pozostałych dzieci. Ich siedemnastoletni syn, Charlie, powiedział do niej: „Wiesz, z Benedyktą wszystko będzie w porządku”. Powiedział matce, że po odmówieniu różańca w małej kaplicy w domu McCarthy’ch był pewien, że zostanie uzdrowiona. Później tego dnia Mary pojechała znów do szpitala, a ojciec McCarthy wrócił do domu. Przez cały dzień wieści o Benedykcie były coraz gorsze. Teraz jej nerki i wątroba zaczęły zawodzić.

„Wróciłem do szpitala około godziny 18:00” – mówi ojciec McCarthy. „Benedykta była teraz po prostu nieprzytomna. Nie było żadnej reakcji z jej strony. Po prostu leżała bez świadomości. Zrobiliśmy to, co mogliśmy. Przynieśliśmy jej pluszowego misia, którego lubi, «pluszowy miś Brownie», i jej ulubioną książkę «Goodnight Moon». Czytaliśmy jej, mimo że była nieprzytomna i oczywiście modliliśmy się.

Podczas swoich rekolekcji rodzice kupili ikony dla każdego dziecka. Zabrali Benedykcie jej ikonę do szpitala i położyli na jej łóżku.

Edyta Stein

Położyli również na jej łóżku specjalny krzyż, połączony z gwiazdą Dawida i noszony przez członków Stowarzyszenia Edyty Stein. Edyta Stein to nazwisko siostry Teresy Benedykty od Krzyża.

McCarthy’owie wybrali imię swojej córki, zanim się urodziła. „Wiedzieliśmy z USG, że to będzie dziewczynka” –  mówi jej ojciec. Musieli też wiedzieć, że prawdopodobnie urodzi się około 9 sierpnia, rocznicy śmierci Edyty Stein – w 1942 roku.

Jak się okazało, Teresa Benedykta McCarthy urodziła się 8 sierpnia 1984 roku o godzinie 20:15. W Oświęcimiu był wtedy 9 sierpnia, godzina 02.15.

Gdy państwo McCarthy modlili się, ich córka leżała nieruchomo w łóżku. „W ogóle bez reakcji. Nieprzytomna”.

„Do tego czasu nie spaliśmy przez około 48 godzin. To była niewiarygodna ciemność. Jak na tę chwilę lekarze mówili otwarcie, że może być jeszcze gorzej. Może dojść do tragedii. Nerki pracują coraz gorzej. W sobotę wieczorem, około 23:00,  kiedy Benedykta od  pięciu godzin była nieprzytomna, podjęliśmy decyzję, że wracamy do domu”.

Rekolekcje w Północnej Dakocie

Po powrocie do domu, małżeństwo McCarthy musiało podjąć kolejną decyzję. Dziewięć miesięcy wcześniej ojciec McCarthy zgodził się poprowadzić w Północnej Dakocie trzydniowe rekolekcje poświęcone niestosowaniu przemocy. Miały się rozpocząć w niedzielę wieczorem.

Kiedy myślał o odwołaniu podróży, przypomniał sobie doświadczenie z życia Teresy z Avili:

„Gdy 400 lat temu przeżywała trudne chwile, Jezus ukazał się jej i powiedział: «Zajmij się moimi sprawami, a ja zajmę się twoimi»”.

Małżonkowie porównali swoją sytuację z sytuacją św. Teresy i zdecydowali, że ojciec McCarthy powinien udać się do Północnej Dakoty, aby poprowadzić rekolekcje.

„W rzeczywistości” – wspomina ks. Emmanuel – „Mary powiedziała, że bardzo głęboko czuje, że coś wyraźnie próbuje uniemożliwić przeprowadzenie tych rekolekcji i że powinienem je poprowadzić”.

Krótko po północy McCarthy’owie po raz pierwszy od 48 godzin położyli się do łóżka. Nie spali długo. O godzinie 4:45 zadzwonił telefon. To był szpital.

„Kiedy masz umierające dziecko w szpitalu i o 4:45 dzwoni telefon i jest to Massachusetts General Hospital, nie możesz sobie wyobrazić nic bardziej przerażającego” – mówi o. McCarthy. „Powiedzieli nam, że u Benedykty rozwinęła się infekcja, której nie mogą powstrzymać. Wątroba przestała pracować i nic nie mogli zrobić. Powiedzieli, że zajmują się tym, ale, że w tak poważnej sytuacji uznali, iż muszą nas zawiadomić.

Czas decyzji ponownie

„Musieliśmy więc ponownie podjąć decyzję, czy jechać do Północnej Dakoty”.

Ojciec McCarthy mówi, że w tej sytuacji mógł jedynie uczepić się słów Chrystusa skierowanych do św. Teresy. „Nie było w tym żadnej brawury” –  mówi – „To była decyzja podjęta w zupełnej bezsilności i kruchości – iść naprzód i to zrobić. Po tym nie było już snu”.

W niedzielę o siódmej rano telefon zadzwonił ponownie. Tym razem był to telefon od świeckiego katolika, który wybrał ten moment, by rzucić wyzwanie teologii niestosowania przemocy ojca McCarthy’ego.

„Nie było nic złego w tym telefonie” – mówi ksiądz – „ale to po prostu dziwne, że ktoś dzwoni o siódmej rano, kiedy umiera Twoje dziecko i mówi, że nie możesz być katolikiem, jeśli wierzysz w niestosowanie przemocy”.

Czas spędzony w samolocie lecącym do Dakoty Północnej był „nie do zniesienia”, mówi ojciec McCarthy. „Rekolekcje, technicznie rzecz biorąc, przebiegały idealnie, z tym wyjątkiem, że od czasu do czasu, gdy myślałem o tym, co dzieje się w Bostonie ogarniała mnie trwoga. Chwile nieznośnej agonii były chwilami w samotności – między sesjami. Powiem tak, że w tych momentach , różaniec powodował odpychanie przypływu złych myśli lub trwogi, na tyle, by żyć”.

Tymczasem w Bostonie …

W Bostonie, po odwiezieniu męża na lotnisko, Mary wróciła do szpitala. Tymczasem lekarze podali Benedykcie „paralizator”, lek, który uniemożliwiał dziecku jakikolwiek ruch.

W wywiadzie telefonicznym pani McCarthy opisała później tę scenę: „Musieli podłączyć ją do respiratora. Była przytomna. Słyszała głosy. Mówili, że podawali jej morfinę, ponieważ stan był niemożliwy do zniesienia. Naprawdę ciężko było na nią patrzeć”.

„Byłam tam może pół godziny, kiedy czterech członków zespołu d/s przeszczepu wątroby przyszło i powiedzieli mi, że jej stan jest tak poważny, że będą musieli poddać ją przeszczepowi”. Benedykta musiałaby pozostać w stanie śpiączki farmakologicznej do tego czasu.

Przeszczep wątroby to niezwykle poważna operacja – podejmowana tylko w ostateczności, aby uratować życie człowieka. Wcześniej znajomy lekarz poradził McCarthy’m, aby nie godzili się na przeszczep wątroby, jeśli by do tego doszło. Istniało 25 procent prawdopodobieństwa, że Benedykta nie przeżyje takiej operacji, a jeśli nawet, to będzie miała duże problemy do końca życia.

Teraz lekarze poinformowali Mary, że wątroba jej córki została całkowicie zniszczona. „Powiedzieli, że gdyby dysponowali wątrobą, przeszczepiliby ją natychmiast” – wspomina.

„Wstępnie zaplanowali operację na poniedziałek na godzinę 11.00 w nadziei, że do tego czasu znajdą dawcę” – mówi. Benedykta została umieszczona na pierwszym miejscu listy oczekujących na przeszczep i dwóch ludzi z zespołu było gotowych do lotu do dowolnej części kraju, aby przywieźć wątrobę jeśli będzie dostępna.

„Kiedy wracałam do domu w niedzielę wieczorem, wszystko wyglądało okropnie” – mówi pani McCarthy. „Córka musiała mieć przeszczep, aby żyć, a wątroba nie była dostępna”. Rodzinie McCarthy nie pozostawało nic poza oczekiwaniem i modlitwą.

Zadzwoniła do męża w Północnej Dakocie.

Modlitwa do Edyty Stein

Ojciec McCarthy pamięta telefon: „Rozmawialiśmy o tym i powiedzieliśmy: «osobą, do której należy się modlić, jest Edyta Stein»”. Mary zadzwoniła do ludzi – może kilkudziesięciu – i poprosiła, aby pomodlili się do Edyty Stein. Ja też się modliłem”.

Pani McCarthy mówi, że zanim opuściła szpital w niedzielę, specjalnie zwróciła się o wstawiennictwo Edyty Stein, modląc się i prosząc, aby wątroba jej dziecka powróciła do normalnego rozmiaru i wznowiła normalne funkcjonowanie. „Oczywiście mieliśmy wielu, wielu ludzi modlących się za nią” – dodaje pani McCarthy.

Do poniedziałku nadal nie było dawcy wątroby, ale zespół transplantacyjny powiedział tego ranka pani McCarthy o oznakach, że wątroba jej córki znów funkcjonuje i zdecydowano odroczyć przeszczep…

Wstrzymano podawanie leku paraliżującego Benedykcie. „Normalnie” – mówi pani McCarthy, „dziecko powinno wyjść z tego stanu w dwie godziny. Ale ponieważ wątroba Benedykty nie funkcjonowała prawidłowo, nic się nie działo”.

Pani McCarthy przypomniała sobie, jak jeden z lekarzy powiedział jej wcześniej, że nawet jeśli Benedykta przeżyje, minie rok, zanim powiększona wątroba wróci do normalnych rozmiarów.

We wtorek dziecko nadal się nie ruszało, a według jej matki ludzie zaczęli się martwić, że Benedykta doznała uszkodzenia neurologicznego. Ale zanim ojciec McCarthy wrócił do domu we wtorek wieczorem, zaczęła poruszać palcami u rąk i nóg i została usunięta z listy pacjentów w stanie krytycznym.

Więcej złych wiadomości

Następnego dnia nadeszły złe wieści. „W środę powiedzieli mi, że na pewno ma uszkodzenie nerek” – mówi pani McCarthy. „Jej nerki pracowały tylko w 15/20 procentach”. Jej poziom kreatyniny – miara zdolności nerek do funkcjonowania, był zdecydowanie za wysoki. Lekarze mieli nadzieję, że ustabilizuje się na poziomie około 1,6 – nieco powyżej normy dla osoby dorosłej, ale niezwykle wysokiej dla dziecka. Gdyby udało się utrzymać ten poziom do czasu osiągnięcia przez nią dorosłości, prawdopodobnie byłaby w stanie z tym żyć.

Jednak w sobotę poziom kreatyniny wyniósł 0,6 – dokładnie tyle, ile powinien wynosić u dziecka w jej wieku. W rzeczywistości stan Benedykty był taki, jak normalnego trzylatka. Jej nerki i wątroba funkcjonowały normalnie. „Jej wątroba miała absolutnie normalny rozmiar i całkowicie normalną funkcję” – mówi pani McCarthy.

„To cud”

Wielu lekarzy i wiele pielęgniarek było zdumionych. „Kilku z nich powiedziało mi kilka razy: «Wiesz, to cud»”.

Jedna z pielęgniarek, która przebywała z Benedyktą na pediatrycznym oddziale intensywnej terapii, wróciła do pracy po dwóch dniach przerwy, zakładając, że Benedykta nie żyje. Pobiegła do pokoju dziecka i powiedziała: „Byłam w barze i ktoś przypadkiem wspomniał, że Benedykta żyje, i że nie umarła”.

Benedykta opuściła szpital bez recepty, bez leków, mówi jej ojciec. Zamówił kopie dokumentacji medycznej, które zostały przekazane wspólnocie karmelitańskiej wspierającej proces kanonizacyjny Edyty Stein.

„Każdy, kto kiedykolwiek był ze mną na rekolekcjach, wie, że staram się być precyzyjny, uporządkowany, racjonalny i pozbawiony emocji – po prostu staram się powiedzieć co mam do powiedzenia, dając z siebie jak najwięcej i pozwolić ludziom z tym popracować. Ale nie można nazwać tego inaczej jak to «cud»”.

W pierwotnym kościele, mówi ojciec McCarthy, chrześcijan można było czasem rozpoznać po samym ich zachowaniu. Pogańscy Rzymianie mijali ich na ulicy i mówili: „Idzie chwała Boża”.

„Tak jest z Benedyktą” – mówi. „Ludzie mogą teraz na nią spojrzeć i powiedzieć: „Idzie chwała Boża”.

Tekst i zdjęcia: Robert F. Baldwin

Źródło artykułu: Church World, 14 V 1987