Treść główna

Beatyfikacja s. Teresy Benedykty od Krzyża -Wspomnienia po 34 latach

Jest rok 1987.
Jeszcze nie ma wyborów 4 czerwca 1989r., które tak zmieniły Polskę, a już częściowo zmniejszone są rygory wyjazdów zagranicznych. Kościół uzyskuje szansę organizowania pielgrzymek do miast europejskich. Moja parafia św. Maurycego we Wrocławiu (w której do 1945r. proboszczem był ks.
Paul Peikert, autor książki „Kronika dni oblężenia Wrocław 22 1- 6 V 1945r.”), organizuje pielgrzymkę do Kolonii na beatyfikację w dniu 1 maja 1987r. bł. EDYTYSTEIN. Z przyjaciółką, Ewą Ołpińską, zapisujemy się na nią i 30 kwietnia z radością wyruszamy autobusem na Zachód.


Dziwny skład tej pielgrzymki. Orientujemy się w czasie jazdy z zasłyszanych rozmów współpasażerów, że motywem wyjazdu nie dla wszystkich jest beatyfikacja, a jedynie szansa wyjazdu z Polski i połączenia się z będącymi tam rodzinami. Znajduje to potwierdzenie w ilości powracających osób w naszym autobusie z tej uroczystości do Wrocławia. Prawie połowa miejsc jest niezajęta.


Nocleg w okolicach Kolonii i wczesna poranna jazda na uroczystość. Miejsce mamy w sektorze przeznaczone dla Polaków dość dalekie. Zauważamy pielgrzymkę również z Wrocławia z parafii przy ul. Krzyckiej, która usytuowała się bliżej ołtarza. Wokół wielojęzyczny tłum.


Jakie wrażenia zachowały się w naszej pamięci po 34 latach?
Papież, o ile dobrze pamiętamy przemawiał głównie po niemiecku, ale i do nas przemówił osobno jak zwykle ciepło, mądrze, patriotycznie, eksponując szczególnie Wrocław ze względu na Edytę Stein, mieszkankę naszego grodu. Dla nas po lekturze „Światłość w ciemności”, Edyta – Wrocławianka była bliska. Znamy przecież Jej parafialny kościół św. Michała Archanioła, Uniwersytet, drogę z domu przy ul. Nowowiejskiej do miejsca pracy ojca na ul. Duboisa. Wszystko to, stało się jeszcze bliższe. Czas cofnął się o kilkadziesiąt lat.


Jeszcze przed rozpoczęciem uroczystości beatyfikacyjnej, która odbywała się na stadionie sportowym, z zażenowaniem stwierdzamy brak transparentu naszej grupy. Szybko staramy się to zaniedbanie uzupełnić. Ale jak? Pada pomysł by na jakimś białym (zdaje się) posiadanym ręczniku napisać dużymi literami WROCŁAW. Ale czym napisać? 1 tu należy zastosować powiedzenie: Polak potrafi”. Zbieramy od pątniczek czerwone pomadki do ust i zanim rozpoczęła się cała uroczystość, pielgrzymka nasza przestała być anonimowa. Potem naszą chęć zaintonowania na zakończenie uroczystości „Chwalcie łąki
umajone” uprzedził sam papież swoim pięknym barytonem, a my wszyscy ochoczo podjęliśmy śpiew.


Ten krótki pobyt w Kolonii, pobieżne zwiedzenie Katedry, obok niej usytuowanego dworca, widok zamkniętego muzeum nie przyćmiły wielkiego przeżycia, jakim było spotkanie z papieżem i serdeczna modlitwa wyrażająca wdzięczność Bogu za przyszłą Świętą, naszą Wrocławiankę EDYTĘ STEIN, u której teraz szukamy wsparcia w codziennych naszych spraw.